wtorek, 26 lutego 2013

Bakcyl do sztuki Piotra Fąfrowicza.

W życiu już tak bywa, że ktoś pojawia się znienacka, a potem ślady jego obecności widzi się wszędzie. Tak miałam w tym miesiącu z ilustratorem Piotrem Fąfrowiczem. Zaczęło się od poleconej mi serii książek dla dzieci wydawnictwa Media Rodzina. To pięknie wydane baśnie z całego świata, okraszone niezwykłymi ilustracjami. W sklepie przejrzałam wszystkie pozycje - baśnie chińskie, indiańskie, afrykańskie, norweskie, celtyckie, arabskie... ale najbardziej urzekły mnie japońskie i to właśnie je zabrałam do domu ( w planach mam oczywiście zakupić wszystkie tomy, ale ze względu na ich cenę - 45 zł za sztukę, rozłożę to sobie na raty;)). Wrzucam też okładki całej serii, jeśli nie chcecie jej kupować chociaż obejrzyjcie te przepiękne ilustracje!













Wybrałam akurat japońskie nie tyle na wzmożone zainteresowanie właśnie tym rejonem, ale na przepiękne akwarelowe ilustracje. Im milsze było zaskoczenie gdy okazało się, że to jeden z dwóch tomów, nad którymi pracowali polscy artyści. "Zamek Soria Moria" to dzieło Marii Ekier, natomiast "Bezpowrotna góra" - Piotra Fąfrowicza. To właśnie pracom tego drugiego przyglądałam się cały następny dzień. Wieczorem dostałam powiadomienie o otwarciu wystawy tego ilustratora w Galerii Grafiki i Plakatu na Hożej w Warszawie. Czy to nie przypadek? O wystawach w tym miejscu pisałam już wcześniej, warto wybrać się na każdą, aby na malutkiej przestrzeni mieć do dyspozycji najpiękniejsze rysunki świata. Tak jest i tym razem. Na stronie galerii przeczytać można krótki wywiad i notkę o Piotrze Fąfrowiczu:

Piotr Fąfrowicz urodzil sie w 1958 roku. Studiował historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ukończył szkołę animacji filmowej w Warszawie. W trakcie studiów zaczął malować obrazy, początkowo olejne, pozniej temperą na papierze. Obecnie oprócz malowania zajmuje się ilustrowaniem książek głównie dla dzieci. Każda z nich została wyróżniona i nagrodzona na wielu konkursach w Polsce i za granicą. Między innymi zdobył II nagrodę i wyróżnienie na Międzynarodowym Biennale Ilustracji w Aki Town w Japonii, a ostatnio w Kopenhadze książka "Wielkie zmiany w dużym lesie" dostała się na listę honorową IBBY. Lubi nowe wyzwania, dlatego jednocześnie zajmuje się projektowaniem plakatów, katalogów, kart pocztowych i ubranek dla dzieci. Jego prace znajdują się w wielu prywatnych kolekcjach na całym świecie.

Czy wcześnie złapał Pan bakcyla sztuki?

Bakcyl we mnie siedział od urodzenia. Nie musiałem go łapać (czasami odnoszę takie wrażenie). Innym razem wydaje mi się, że jestem w nieustannej gonitwie za nim, ale są momenty, kiedy siadam i z rozpaczą myślę, że i tak tego bakcyla nie dogonię.

Pamięta Pan swoje ulubione książki z dzieciństwa?

Pamiętam Tuwim, Brzechwę, łącznie z ilustracjami Szancera i Themerson. Lubiłem też „Koziołka Matołka”

Ulubiony ilustrator?

Wilkoń Czarodziej, Butenko i wielu z mojego pokolenia i młodszych. .

Skąd bierze Pan pomysły?

Nie wiem.

Gdyby nie był Pan ilustratorem, jaki wybrał by Pan zawód?

Leśnikiem, ale w lasach o dużej ilości polan.

Jak zarazić dziecko bakcylem sztuki?

Można próbować, pokazywać dużo dobrej sztuki, rozmawiać z dzieckiem, ale nie ma chyba na to sposobu. Bakcyla się złapie, albo nie.

Dla tych, którzy nie mogę wybrać się na wystawę, kilka prac autora:











sobota, 16 lutego 2013

Antonisz zachęca w Zachęcie



„Wystawa jest pierwszą tak obszerną prezentacją obejmującą wszystkie dziedziny działalności Juliana Józefa Antoniszczaka (Antonisza) – współzałożyciela legendarnego Studia Filmów Animowanych w Krakowie, reżysera eksperymentalnych animacji, konstruktora, muzyka i wynalazcy. Oprócz prezentacji bogatego, znanego w niewielkim stopniu szerszej publiczności, dorobku filmowego Antonisza, wystawa koncentruje się na ukazaniu nie mniej fascynującego warsztatu artysty.“

Kto jeszcze nie dotarł do Zachęty, niech zrobi to jak najszybciej. A przynajmniej do 17 marca, bo do tego dnia oglądać można wystawę dotyczącą Józefa Antoniszczaka. Muszę przyznać, że jest warta szczególnej uwagi nie tylko przez wzgląd na jej niesamowitego bohatera, ale także dlatego, że to prawdziwe kompendium wiedzy na jego temat oraz bardzo dobrze wykonana praca kuratorska. Jak przeczytać można na stronie Zachęty, punktem wyjścia do przygotowania wystawy były ,,pomysłowniki“ i dzienniki Antonisza – prowadzone przez całe lata, pełne notatek, szkiców, wycinków, pokazujące niezwykłe poczucie humoru autora. Na własne oczy można zobaczyć jak powstaje pomysł i jak się rozwija na kolejnych kartach. Mnie szczególnie rozśmieszył koncept „urządzenia do robienia filmów kolorowych”:



Julian Józef Antoniszczak (Antonisz) urodził się w Nowym Sączu w 1941 roku, zmarł w Lubieniu koło Myślenic w roku 1987. Skończył szkołę muzyczną, dwa lata studiował fizykę na Uniwersytecie Jagiellońskim aż dotarł do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie na wydziale malarstwa i grafiki studiował w Pracowni Rysunku Filmowego pod kierunkiem znanego reżysera filmów animowanych Kazimierza Urbańskiego. To właśnie z nim i kilkoma kolegami założył w 1968 roku krakowską filię warszawskiego Studia Miniatur Filmowych, które w 6 lat później usamodzielniło się jako Studio Filmów Animowanych. Urbański miał niewątpliwie wielki wpływ na Antonisza. Odrzucił on tradycyjne techniki. Mieszał autorskie zdjęcia, rysunki, urozmaicał je filmowanymi reakcjami chemicznymi.

Takie podejście do tworzenia kontynuował jego uczeń, co widać już w debiutanckim filmie z 1967 roku, o którym powiedział: „Drapałem taśmę, malowałem, nawet ją wypalałem." Już pierwsza praca powstała bez częściowego użycia kamery, co w późniejszych latach stało się jego znakiem rozpoznawczym. Postulowaną przez siebie w Manifeście Artystycznym Non Cameraideę powrotu do rękodzieła Antonisz realizował we wszystkich dziedzinach twórczości. ”Stosował tę technikę równolegle z wieloma innymi (aktorzy, rysunek, wycinanka itp.) w wielu kolejnych filmach (Jak to się dzieje,1970, Jak nauka wyszła z lasu,1970, Jak działa jamniczek,1971), by od 1977 realizować filmy wyłącznie bez użycia kamery. Najróżniejszymi i najbardziej wymyślnymi metodami, od drapania taśmy (w części swych filmów Antonisz wydrapywał też dźwięk, np. w filmach Ludzie więdną jak liście,1978 i Co widzimy po zamknięciu oczu i zatkaniu sobie uszu,1978), przez smarowanie pastą do butów, przystawianie stempli wykonanych metodami graficznymi, malowanie, pisanie flamastrem, tuszem, wypalanie itp. To wszystko w domowej pracowni, przy pomocy urządzeń własnego pomysłu wykonanych z tego co było pod ręką (np. z maszyny do szycia i młynka do kawy), w myśl znanej w PRL formuły "zrób to sam". Powstało tak kilkadziesiąt filmów, w tym 12 wydań Polskiej Kroniki Non-camerowej (1981-86), filmów, które pozostaną na trwałe w dorobku polskiej animacji.“



Jak wyglądają używane przez niego taśmy filmowe z własnoręcznymi rysunkami, co kryje się w pomysłownikach, jak wyglądają stworzone przez niego urządzenia? Jak działa jamniczek?
Odpowiedzi w Zachęcie.