środa, 16 stycznia 2013

Julita Wójcik z paszportem.

Wczoraj wręczono ,,Paszporty” Polityki po raz dwudziesty. Nagroda przeznaczona jest dla najbardziej obiecujących młodych twórców, którzy, według przyznających, dokonali w ciągu roku czegoś szczególnego oraz mają największą szansę na rozwój kariery, także za granicą. Symbolem tego jest dokument tożsamość dla uhonorowanych, mający to zapewnić. Przez te wszystkie lata otrzymały je takie nazwiska jak Nosowska, Świetlicki, Warlikowski czy Tarasewicz i raczej trudno potwierdzić, że to odebranie nagrody otworzyło nowe drzwi do kariery, ale zostać laureatem Paszportów zawsze miło. Czy coś w ,,,Paszportach” się zmieniło? Po za tym, że od 2004 roku podawane są wcześniej, wskazane przez krytyków, po 3 nominacje w każdej kategorii – film, teatr, sztuki wizualne, muzyka poważna, muzyka popularna, literatura, to z okazji jubileuszowej nagrody, ostateczny głos mieli czytelnicy pisma.

W kategorii sztuki wizualne nagrodę odebrała Julita Wójcik. Wygrała ona z Katarzyną Krakowiak, (która była moją faworytką) oraz Radkiem Szlagą. Nominujący powiedzieli o niej tak:

,,Ręczną robotę, domowe czynności podnosi mistrzowsko do rangi sztuki. W tym roku zrobiła to na wielką skalę, stawiając w samym centrum Warszawy ogromną tęczę utkaną z kwiatów przygotowanych wraz z dziesiątkami wolontariuszy. Postawiła ją między kościołem a modnymi knajpkami, tuż po Paradzie Równości. Tęcza stała się symbolem porozumienia i tolerancji, dlatego takie oburzenie wywołało jej podpalenie przez pijanych wandali.“

,,Nominacja za kreatywność, kryjącą się zarówno w prostych czynnościach, jak i w kontaktach międzyludzkich. Za konsekwentne udowadnianie, że życie może być sztuką, i za niezrażanie się atakami.“

Wójcik otrzymała nagrodę za projekt tęczy stworzonej z kwiatów, która stanęła na Placu Zbawiciela, a wcześniej pokazywana była podczas polskiej prezydencji w UE na placu przed Parlamentem Europejskim w Brukseli. Praca szybko stała się tematem sporów, dyskusji i ataków wandalizmu. Jak widać tęczy, która na Zbawiciela stoi od parady równości i już jest jednym z symboli Warszawy, nie straszne nawet podpalenie.
Co o autorce? Urodziła się w 1971 roku w Gdańsku, gdzie studiowała na wydziale rzeźby. W swoich pracach często porusza temat stereotypów, najczęściej dotyczących roli kobiet i wykonywanych przez nie czynności. Taki też temat poruszała akcja, która aż do tegorocznej pracy, odbiła się chyba najgłośniejszym echem. Mowa oczywiście o ,,Obieraniu ziemniaków“ z 2001 roku, które odbyło się w Zachęcie. Artystka, ubrana w fartuszek, obierała 50 kg ziemniaków, rozmawiając jednocześnie z widzami i dziennikarzami, zwracając uwagę na rolę kury domowej, do której próbuje się sprowadzić kobiety.



Kurator Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie napisała o niej : ,, Julita Wójcik wprowadza do swojej sztuki idiom bardzo osobisty, a co za tym idzie, także kobiecy. Z prywatnej perspektywy odczytuje społeczne konwencje i kody, które następnie „oswaja” i wykorzystuje w swoich akcjach. Często są to bardzo prozaiczne działania, typowe dla „prowincjonalnej dziewczyny”, jak określa się sama artystka. Szydełkowanie, zamiatanie, uprawianie ogródka i zakładanie oczek wodnych w miejscach publicznych, budowanie karmników dla ptaków czy puszczanie latawców nie kojarzy się bezpośrednio ze sztuką, tylko z doświadczeniem życia codziennego, trochę jakby z niegdysiejszej, powoli odchodzącej w zapomnienie epoki. Te proste czynności nabierają rangi dopiero wpisane w kontekst artystyczny, który z jednej strony nobilituje, z drugiej zaś pozbawia sztukę waloru elitarności. Pokazuje, jak może ona negocjować z rzeczywistością na równych prawach.”

Artystka nie kryła zaskoczenia, że to właśnie jej została przyznana nagroda i wyraziła nadzieję, że będzie miała ona wpływ na decyzję władz miasta o pozostawieniu tęczy na placu. Zaapelowała też do ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego o objęcie artystów ubezpieczeniem zdrowotnym i emerytalnym, co bardzo mi się spodobało. Jak widać, Warszawa palmą i tęczą stoi.

Dla zwolenników artystki bądź/i jej tęczy, warto wiedzieć, że tworzona była z pomocą Domu Pracy Twórczej w Wigrach, gdzie ,,pokamedulskie mury wigierskiego klasztoru zostaną wsparte tęczą z cmentarnych sztucznych kwiatów“






A! Serdecznie gratuluję też zespołowi Ters.B, tak trzymać!;)


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Mniej poważnie w srogie mrozy.

W taką pogodę każdemu potrzebna jest solidna dawka uśmiechu. A żeby go wywołać wystarczy czasami szczypta humoru artysty. Ale żeby żartować sobie z demonów? Shedim to hebrajskie określenie demonów, pochodzące prawdopodobne od arkadyjskiego Sedu, czyli ochronnego i życzliwego ducha. O Shedim mówi się, że miał pazury i nogi koguta. Legenda podaje też, że Bóg tworzył je na istoty ludzkie, ale nie dokończył dzieła, ponieważ odpoczywał podczas szabatu, stąd ich charakterystyczny wygląd. Tę postać wykorzystał Aaron B. Heimlich, umieszczając ją na zdjęciach retro. Cykl prac ,,Watch out for evil!" jest w mojej opinii uroczy. Że nieporadny? Koślawy? Kto by na to zwracał uwagę, gdy każde zdjęcie wywołuje na nowo ciepły uśmiech, tak potrzebny w styczniu.










W zupełnie inny sposób żartu używa Sandrine Estrade Boulet. Artystka zachowała i rozwinęła swoją dziecięcą wyobraźnię i wykorzystuje ją do zwrócenia uwagi odbiorcy na otaczający nas pejzaż, na zobaczenie go w zupełnie innym świetle. Kreatywność, spontaniczność, fantazja - takie słowa opisują nasz świat, jeśli tylko sami to dostrzeżemy. Sandrine znajduje potencjał twórczy w najdrobniejszych rzeczach i pozwala mu się rozwinąć dzięki fotografii i drobnej manipulacji komputerowej. Kto by przypuszczał, że świat na około nas jest tak zabawny?