poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Sara wyszła z cienia Xawerego. Na 5 minut.






Gdy wygoogluje się nazwisko Sary Lipskiej, jedyne informacje to te o wystawie w Królikarni. Że wernisaż i że wychodzi z cienia. Tak więc 19.08. zjawiliśmy się ze znajomymi na miejscu i od razu zaskoczenie tłumem czekającym przed wejściem. Jak widać, fakt, że po raz pierwszy pokazano prace Lipskiej, zbierając je z muzeów i kolekcji prywatnych, prezentując szeroki wachlarz jej zainteresowań, przyciągnął niezły tłum i jak się na pewno spodziewacie, raczej ludzi starszych. Ja szłam z wielkim zainteresowaniem, ponieważ zawsze fascynowały mnie kobiety w cieniu wielkich artystów – Kobro, Claudel itp. A tu jeszcze Lipska, czyli nasza. I jak to przeważnie bywa – w swojej ojczyźnie zapomniana, albo w ogóle nie znana. No, jaka to była kobieta renesansu! Aranżacja wnętrz, scenografia, kostiumologia, rzeźba, malarstwo, tkanina, ilustracja…

Sara Lipska urodziła się w 1882 roku i dorastała w Mławie, w ortodoksyjnej żydowskiej rodzinie. Ambicja i barwna osobowość szybko zaprowadziły ją do Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie poznała najważniejszego mężczyznę w swoim życiu – Xawerego Dunikowskiego (którego przedstawiać nie trzeba). On jest uznanym artystą, szanowanym profesorem. Ona młodziutką studentką z prowincji. I choć dzieli ich praktycznie wszystko, łączy miłość do sztuki i wielka namiętność, z której rodzi się jedyne dziecko Dunikowskiego, Maria Xawiera, którą Sara wychowywać będzie sama po jego śmierci. Związek jest niezwykle burzliwy i nie trwał zbyt długo. Cztery lata po narodzinach dziecka Lpiska wyjeżdża do Paryża, gdzie, jako samotna matka, rozpoczyna pracę artystyczną na własny rachunek. Zaprzyjaźniła się z bohemą Paryża i zaczęła odnosić pierwsze sukcesy artystyczne.




Kuratorka wystawy zaznacza jednak, że Lipska to jedna z bardzo wielu kobiet-artystek, które postanowiły działać na wielu polach sztuki, nie tylko w wyuczonym fachu. Ich przewagą był fakt, że zainteresowały się sztuką użytkową, która nie była jeszcze w kręgu działań mężczyzn. Lipska zaczęła projektować dla domu mody Maison Myrbor, miała też własny butik, a po wojnie współpracowała przy tworzeniu kostiumów dla Baletu Rosyjskiego. Zaaranżowała także wystój mieszkania słynnego fryzjera Antoine'a Cierplikowskiego, projektowała dla Heleny Rubinstein...

Dlaczego więc tak mało o niej wiemy? Dlaczego tak silna osobowość i talent nie przetrwały próby czasu? Moim zdaniem niepotrzebnie rozdrobniła swój talent na tyle dziedzin – na wystawie wyróżniają się oryginalne rzeźby i tkaniny. Zdecydowanie myślała formą, świetnie czuła ją w przestrzeni. Może chciała za dużo na raz i nie zaistniała naprawdę w żadnej z uprawianych dziedzin? Może nie mogła do końca rozwinąć skrzydeł jako samotna matka na emigracji? Może talent Dunikowskiego ją przytłoczył? Przykro mi to mówić, ale wchodząc do ostatniej sali, poświęconej związkowi z rzeźbiarzem, właśnie taki nasuwa mi się wniosek. Jego prace – inspirowane związkiem z Lipską, pokazują, że miał on większy talent od kochanki. Popiersia Sary, obrazy przedstawiające ją i córkę... I niestety muszę przyznać, że choć jestem dumna z utalentowanej, dzielnej Polki, to nie wyjdzie ona z cienia mistrza. Niech ogrzeje się teraz w blasku rzuconym na nią, chociaż przez 5 minut...albo kilka tygodni – wystawa trwa do 4 listopada.