poniedziałek, 28 maja 2012

Święty Photoshop. Ryszard Horowitz i kampania H&M.

Jakie możliwości daje Photoshop każdy widzi. Nie ma, NIE MA w prasie, na billboardach zdjęcia, które nie zostałoby dotknięte magiczną ręką programu graficznego. I jest to całkowicie zrozumiałe. Zawsze jest coś, co można poprawić aby fotografia była lepszej jakości – kontrast, saturacja, jasność… ale jak wiadomo jego zastosowanie poszło o wiele dalej. Stąd mnóstwo wpadek na zdjęciach – brakujące pępki, trzy nogi, uda szczuplejsze od łydki, zmienione rysy twarzy. Bo nie ma co ukrywać - dzięki Photoshopowi możemy być na fotografiach kimkolwiek sobie wymarzymy. Chcesz być szczuplejszy? A może mieć doklejone ciało supermodelki? Brak zmarszczek? Mleczna cera? Błyszczące włosy, białe zęby, ciemna opalenizna…. Grafik umie zrobić wszystko. W dzisiejszych czasach reklamodawcom i redaktorom nie opłaca się pokazywać prawdy o pozujących kobietach i ja to doskonale rozumiem. Nie kupujemy magazynu, żeby oglądać ludzi podobnych do nas. Nie idziemy na zakupy do danej marki, żeby wyglądać jak dotychczas. Chcemy widzieć kolorowy świat bez zmartwień, gdzie ludzie są piękni, szczupli i bez zmarszczek. Chcemy kupić nasze marzenia, nie przeciętność, więc właśnie to jest nam sprzedawane. A fakt, że ta pogoń za pięknem idealnym, nakręcana przez reklamy i wizerunki celebrytów, poszła o parę kroków za daleko to już taka oczywista oczywistość. Nie każdy potrafi się do nich zdystansować, co ewokuje kompleksy i zaniżone poczucie wartości, szczególnie u kobiet.
Wybrałam temat Photoshopa nieprzypadkowo, bo choć poruszany jest cyklicznie w wielu miejscach, szczególnie, że wiosna to czas gorączkowych diet i przygotowań do wyjścia na plażę, to natchnęła mnie akcja hamburskiego artysty, który dokleił do billboardów, reklamujących kostiumy kąpielowe marki H&M, paski narzędzi, przez co zdjęcia wyglądają jakby właśnie wyszły spod ręki zdolnego grafika. Na pewno wybrał właśnie tę kampanię nieprzypadkowo (bo przecież jej podobnych pełno na ulicach od wielu lat). Zdjęcia już wcześniej wzbudziły sporo kontrowersji, kiedy to organizacje zdrowia zaprotestowały przeciw pokazywaniu tak opalonej, a raczej spieczonej jak skwarek, modelki, promującej nie tylko kostiumy, ale i przesadne używanie słońca. Dodam tylko, że firma odzieżowa broniła się mówiąc, że zatrudniona modelka, Isabeli Fontana, jest z pochodzenia Brazylijką, co jest powodem tak dużej opalenizny. Mam wielką nadzieję, że akcja artysty, który wykazał się sporym poczuciem humoru, uświadomi ludziom porównującym się do kanonów piękna wyznaczonym przez duże koncerny, że należy patrzeć na otaczające nas zdjęcia z pewnym dystansem i nie wierzyć we wszystko, co jest nam pokazywane. A poruszając temat wielkich możliwości grafików, warto przytoczyć postać, która w fotografii robiła cuda zanim ktokolwiek usłyszał o komputerze. Dziś nie do wyobrażenia jest, że jego zdjęcia powstały bez użycia programów graficznych. A jednak. Jak się okazuje, aby zadziwić świat czasami wystarczy pomysłowość i niczym nieskrępowana wyobraźnia. Nic dziwnego, przecież jest Polakiem. Warto też zaznaczyć, że był pionierem wykorzystania komputera w sztuce, ale do tej pory traktuje go jako jedno z wielu narzędzi pomagających uzyskać zamierzone efekty. Ryszard Horowitz.
Urodził się w 1939 roku i jest jednym z najmłodszych ocalałych z obozu koncentracyjnego Auschwitz, ale jak twierdzi, świadomie stara się nie nawiązywać do swoich przeżyć. Studiował na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, by następnie wyjechać do USA, gdzie mieszka do tej pory. Wykształcenie plastyczne z pewnością miało bardzo duży wpływ na charakter jego zdjęć. Jak sam twierdzi, jego fotografie zbliżone są do malarstwa, ponieważ traktuje tę dziedzinę jak medium. Nie postrzega sztuki fotografii w jej klasycznym ujęciu, a raczej łączy różne dziedziny plastyczne, które składają się na wyjątkowość jego prac. Wydaje się, że w ogóle nie zastanawia go, czy są jakieś ograniczenia które przeszkodziłyby mu w realizacji pomysłów. Horowitz po prostu urzeczywistnia obrazy, które powstają w jego głowie, nawet jeśli coś wydaje się niemożliwe do zrealizowania. Nie interesuje go rzeczywistość i zastane realia. Eksperymentuje i nie boi się wyzwań, nie stawia sobie granic, przez co jego prace wyróżniają się na tle innych. Jego prace zdumiewały szczególnie, gdy świat nie słyszał jeszcze o Photoshopie, dzięki któremu każdy może wycinać, łączyć ze sobą, duplikować dowolne elementy. Sam mówi: ,,W pewnym momencie zacząłem bawić się fotografią, czy to w ciemni, czy też poprzez wielokrotne naświetlania, za pomocą jednego lub wielu aparatów (..) Korzystając z elementów fotograficznych, czyli z fragmentów czegoś realnego, z fragmentów przyrody, tworzę coś, co w istocie nie istnieje.” W jego pracach nie ma miejsca na przypadek, ponieważ interesuje go fabuła każdego zdjęcia, to, żeby miało dynamiczną kompozycję, ma początek i koniec, pozwala na różne interpretacje. Nic dziwnego, że surrealistyczny, unikatowy styl zdjęć Horowitza upomniał się świat mediów, szczególnie reklamy. Sam uważa podział na sztukę i reklamę za sztuczny. Zawsze stara się dać klientowi więcej niż oczekuje, a zdjęcia wykonywać tak, aby po odjęciu nagłówków nadawały się do galerii sztuki, ponieważ do każdego projektu podchodzi z taką samą rzetelnością – nie ważne czy wykonuje go dla zleceniodawcy czy dla własnej potrzeby.
Nie da się ukryć, że jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych artystów polskiego pochodzenia. Chętnie podejmuje się też działań w swojej ojczyźnie, spotyka ze studentami. Sama miałam okazję uczestniczyć w jednym z takich spotkań, gdzie pokazał, że jest wielkim artystą pełnym poczucia humoru, co doskonale widać w jego zdjęciach. Najlepiej jego postać podsumuje jego wypowiedź: „Fotografia jest moim życiem. Środkiem wyrazu, za pomocą którego komunikuję się ze światem zewnętrznym. Ukazuje, co czuję, co myślę, co mnie interesuje, stanowi jakby rodzaj pamiętnika. Dla mnie to jest najbardziej idealne, kryształowo czyste medium, pozwalające na wyrażenie tego, co tkwi w mojej duszy.”